Najnowsze wpisy, strona 4


wrz 08 2005 Zawsze tak samo jest kogoś tracić.... Gosiu...
Komentarze: 4

Nie lubię pociągów. Bardzo nie lubię. Zwłaszcza tego dźwięku, kiedy ruszają. I właśnie to słyszę co wieczór, gdy Kraków już zaśnie i robi się cicho. Gdzieś w oddali jedzie pociąg. Nie wiem, czy jest osobowy, pośpieszny, czy może w ogóle przewozi węgiel. To nie jest istotne właściwie.
Jakby się lepiej zastanowić to nie to, że ich nie lubię. Ja się ich boję. Bo jest w nich coś strasznego. Pociągi kojarzą mi się z końcem. Z pożegnaniem, z czymś, co mnie omija, ucieka gdzieś obok jeśli nie ma mnie w którymś z wagonów. Może dlatego, że są całkowicie niezależne. Przyjeżdżają i odjeżdżają bez naszej woli, a czasem nawet wbrew niej. Nie można ich tak po prostu zatrzymać i wysiąść aby po raz ostatni pocałować się na pożegnanie. Aby zmienić plany.
Ten mój strach wydaje się być wręcz irracjonalny – przecież jeśli w danym momencie się żegnam, oznacza to równocześnie, że kiedyś się witałam. Lub odwrotnie – zaraz powitam się gdzieś indziej z kimś innym. No właśnie… „innym”… Podróż to początek końca, lub początek początku, wiadomo. Jeszcze nie koniec lub początek sam w sobie. To podniecenie, że już zaraz, że jeszcze chwila… lub też „nie wszystko stracone”, że „life is so eventful”…
Lecz, jak to w życiu bywa, raz jest się żegnanym, raz – żegnającym. Tak, tym, który stoi na peronie i macha, jak „te debile z Familiady”, jakby to cokolwiek znaczyło. I zostaje wśród takich samych żegnających, którzy ze spuszczoną głową, pełną wspomnień, udają się w stronę wyjścia i już tęskniących. Bo zostawać zawsze jest gorzej.
Szczerze mówiąc nie znam gorszego widoku niż pusty peron, zaraz po odjeździe pociągu. Pusto, cicho, w oddali znikająca lokomotywa i niezliczona ilość kilometrów torów kolejowych.
I ten straszny dźwięk – ciuf-ciuf-ciuf-ciuf-ciuf, coraz szybszy, coraz mniej wyraźny.
I już wiesz, że coś się skończyło. Wiesz, że wrócisz do pustego domu, aby zastanawiać się „co oni teraz robią”, czuć zapach, widzieć bałagan i pozostawione szklanki po wypitej pośpiesznie „strzemiennej” kawie. Lub (tak jak ja) słyszeć ten dźwięk kilka razy, podczas pierwszej z wielu bezsennych nocy. Zawsze tak jest, kiedy nie umiesz spać samemu. Kiedy potrzebujesz tego ciepła obok, świadomości, że obudzisz się przy kimś i tak samo zaśniesz wieczorem. I nie będzie was dzieliło 300km w linii prostej. I wcale nie chodzi o jakąś wielką miłość czy choćby zauroczenie. O obecność. O zimno pustego pokoju. I o to, że wakacje się kończą, że następnym razem znów będę się bała. Chociażby tego napisu na bilecie „tam i spowrotem”…
Znów cos przejeżdża. Znów ten straszny dźwięk. I „miesiąc temu byłam… robiłam… z…”, i moje łzy, i moje wspomnienia, i moja przyszłość, ta w miarę zaplanowana i nieunikniona. I strach przed nią. I strach po niej. I obietnice „już nigdy więcej”. I duma „bo się udało…” i przerażenie „że się udało…”. I zimne łóżko, i pierwsza noc po 7 tygodniach, gdy będę musiała sama zasnąć. Lub sama nie spać....

 

 

Nigdy nie mam pewnośći że ten pociąg wróci... zawsze czekam na niego... ale nie wiem czy pojawi się na torach czy też nie... nie wiem czy znów ujrzę ukochaną osobę... dlatego nie nawidzę się żegnać nie nawidzę kogoś tracić... lecz czasem tracę kogoś.... kto siedzi naprawde blisko mnie... po prostu czuję że go nie ma... i nie wiem czy ta osoba okaże się tym szczęśliwym pociągiem - tym który wróci...

nasia1990 : :
cze 06 2005 Dla Ani... ale nie o... Ani...
Komentarze: 8

Ładna, zadbana dziewczyna. Opalona, uśmiechnięta, z ciężkim bagażem doświadczeń. Nie miała przyjaciół. Zresztą nie byli oni jej do niczego potrzebni. Niegdyś była szczęśliwa, z kochającą mamą i opiekuńczym tatą. Taka była 16 letnia Anka.

Gdy miała 12 lat, jej mama zaczęła chorować. I to poważnie. Diagnoza była straszna - rak. Wszyscy jednak wierzyli w to, że będzie dobrze, że wyjdzie z tego i będzie tak, jak kiedyś. Niestety, nie udało jej się przezwyciężyć choroby. Umarła po dwóch latach ciężkich zmagań. Ania nie mogła w to uwierzyć. Jedyna bliska osoba, jej przyjaciółka, która zawsze była przy niej, która rozumiała ją, jak nikt, odeszła, i już nigdy nie wróci. Została sama. Miała ojca. Ale po co jej taki tata, który po śmierci ukochanej żony zupełnie się załamał. Dla niego liczyły się teraz tylko praca i imprezy. Coraz to nowe kochanki, alkohol. To był jego świat. Nie zauważał Ani. Nie to, co kiedyś, kiedy brał ją na spacery, na rower, nad jezioro. To były wspaniałe chwile, niestety tak samo ulotne, jak motyle. Ania go teraz wcale nie potrzebowała. Tak jej się przynajmniej zdawało.

Zresztą… Jak można kochać kogoś, kto własnej córce robi takie rzeczy... Otóż jej własny ojciec gwałcił ją zawsze, gdy wracał z całonocnej imprezy u kolegów. Pamiętała dokładnie, jak to było za pierwszym razem. Stało się to, gdy skończyła 13 lat. Nikt nie pamiętał o jej urodzinach, nikt nie złożył życzeń. Ania sama w domu zrobiła sobie przyjęcie. Kupiła świeczkę, upiekła mały torcik i sama go skonsumowała. Wypowiedziała życzenie i położyła się do łóżka. Wtedy tata przyszedł do jej pokoju. Jak zwykle, był pijany. Anię to bardzo zdziwiło, że przyszedł. Bo niby po co? Przecież tak nigdy nie robił. Położył się koło niej, wybełkotał coś niewyraźnie, że nie jest juz dzieckiem, że pozna uroki bycia kobietą. I wtedy brutalnie odebrał jej dziewictwo. Bolało. Bardzo bolało. Płakała całą noc, nie wiedziała co ma zrobić. Miała żal do mamy, że jej przed tym nie uchroniła. Czuła się okropnie, zawiodła się na nim po raz kolejny. Chciała odebrać sobie życie, ale coś ją powstrzymało. Może strach przed śmiercią? Sama nie była pewna... Potem zawsze działo się to regularnie, zawsze tak samo. Tata wracał pijany, kładł się obok, gwałcił, wychodził. Wiedziała już, co oznaczał znajomy dźwięk kluczy w zamku i głośne sapanie. Już się tego nie bała. Miała do niego wstręt, nienawidziła siebie i jego też, choć sądziła, że dzieje się tak przez nią, że sama jest sobie winna. Myślala, że po tym nigdy nie będzie z żadnym chłopcem. Do czasu...

Wszystko zaczęło się zwyczajnie, tak, jak u większości nastolatek. Bartka poznała, gdy miała 15 lat. Podobał jej się, ale była zbyt nieśmiała, za bardzo wstydliwa. Bała się zagadać. Wydawało jej się, że on to za „wysokie progi”. Był dwa lata starszy, chodził już do liceum, wysportowany. Czasami z łaski odpowiedział jej: "Cześć!". Często widziała go z jego dziewczyną. Nie miała co się do niej porównywać. Ona była w jego wieku, ładna, zgrabna blondynka. Otwarta... A Ania? Zaszczuta, bała się kontaktu z mężczyznami. Jednak poczuła pierwszy raz od śmierci matki, że kogoś kocha, że to jest właśnie miłość. Bo jak inaczej można pomyśleć o uczuciu, które ściąga jej sen z powiek, które każe myśleć o tej jednej osobie w każdej minucie życia? Cierpiała w samotności... Pierwszy raz odważyła się podejść do Bartka po roku. Długo nad tym myślała, długo się wahała. Miała 16 lat, wyglądała już jak kobieta, nie jak dziewczynka. Kiedy siedział na ławce, ona usiadła obok. Spojrzała na niego, uśmiechnęła się. A on odwzajemnił uśmiech. Spytał się tak zwyczajnie, po prostu: "Jak leci?" Ale dla Ani to było najpiękniejsze pytanie, które kiedykolwiek usłyszała. Odpowiedziała, że wszystko w porządku. Wtedy zaczęli rozmawiać. Nawet nie zauważyli, jak zrobiło się późno. Bartek zaprowadził ją pod dom. Umówili się na drugi dzień. Była najszczęśliwszą dziewczyna na świecie. Tak się to wszystko zaczęło. Zaczęli się spotykać regularnie. Udawała, że nie przeszkadza jej to, że on nadal jest ze swoją dziewczyną, przecież zapewniał, że tylko ją kocha, ale potrzebuje czasu. A ona mu wierzyła, jak nikomu... Kochała go i to bardzo. Powiedziała mu o swoich problemach, cieszyła się, że nie odszedł, że pomagał. W końcu zerwał z Kamilą, swoją byłą dziewczyną. Ania była taka szczęśliwa. Jak nigdy.

Jednak, jak to w życiu bywa, każde szczęście ma swój kres. I to także miało. Jedna chwila odebrała jej wszystko, co miała. Nadzieje na to, że kiedyś będzie lepiej. Pewnego dnia, gdy byli sami u niej w domu, zaczęli się całować. Często tak bywało i to były piękne chwile. Wyobrażała sobie pierwszy raz z nim. Nie bała się tego. Bo to, co było z jej ojcem, to był przymus, a nie stosunek seksualny. Przynajmniej ona tego tak nie traktowała. Ojciec był wtedy szczęśliwy i to mimo wszystko było dla niej najważniejsze. Nie krzyczał po tym, nie bił. Pieszczoty przybierały coraz to bardziej namiętny charakter. Gdy Bartek wsadził rękę za koszulkę, zwątpiła. Jednak szybko ją uspokoił. Ufała mu, ale nie chciała nic więcej. Nie czuła się jeszcze gotowa. Miała za bardzo bolesne przeżycia. Jednak on nie dał za wygraną. Zaczął ściskać mocno jej piersi. Krzyknęła z bólu. Uderzył ją. Powiedział, aby się zamknęła, że ojca na pewno też prowokowała, że jest zwykłą dziwką. Zaczęła płakać, błagać, szarpać się, ale nie dała rady. Stało się. Leżała samotnie, skulona. Łzy jak ogień paliły jej policzki. Zastanawiała się, po co ma żyć? Wstała, próbowała zmyć z siebie dotyk jego dłoni, jego oddech. Jednak czuła się fatalnie. Napisała krótki list do taty.

"Kochany Tatusiu!
Ja wiem, że mnie kochasz, że jest Ci ciężko. Jednak źle okazujesz mi swą miłość. Czuję się źle, zostałam oszukana przez dwie bliskie mi osoby. Nie mam siły kochać, cierpieć, nie mam siły żyć... Spotkam się z mamą, a Ty ułóż sobie życie na nowo. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Mimo wszystko... Kocham Cię i życzę Ci wszystkiego, co najlepsze.
Twoja Córka! "

Zostawiła go na stole w jadalni. Wzięła sznurek, który od dawna leżał w garażu. Wiedziała, że to się kiedyś stanie. Po prostu czuła to. Chciała być z mamą. A była taka szczęśliwa... Niestety, dobre chwile szybko się skończyły. Poszła do parku. Była 1 w nocy. Wiedziała, że o tej godzinie nie będzie tam nikogo. Pomodliła się cichutko do mamy. Zawsze tak robiła, gdy było jej źle. Teraz to jednak była jej ostatnia modlitwa. Łzy popłynęły jej po policzku, nie chciała umierać, ale cóż innego jej zostało? Przerzuciła sznurek przez gałąź, która rosła nad ławką. Weszła na nią, zwątpiła. W ułamku sekundy postanowiła - skoczyła. Przez chwilę czuła tylko ścisk, potem już odpłynęła. O 6 rano zauważyła ją młoda kobieta, która wyszła z psem na spacer. Nie mogła uwierzyć własnym oczom… Gdy oprzytomniała, wezwała pogotowie i policję. Przyjechali w bardzo krótkim czasie. Jej tata? Bardzo przeżył jej śmierć. Winił się za to, co się stało. Oprzytomniał. Szkoda, że tak późno, szkoda, że umarła jego córka. Nie mógł się pozbierać, ciężko mu było żyć. Nawet alkohol nie uśmierzał bólu po stracie dwóch kochanych osób. Postanowił. Oddał ostatni w swym życiu skok. Wprost pod nadjeżdżający pociąg. Nie było szans, zginął na miejscu... Rodzina umarła razem. Teraz są szczęśliwi. Bo tam, w niebie, zawsze wszystko kończy się dobrze. I tym razem tak na pewno było...



 

 

nasia1990 : :
maj 22 2005 jestem... złą kobietą
Komentarze: 11

... bo ja zła kobieta jestem...

nie widzę
nie czuję
nie płaczę

nie mam serca
nie mam duszy
nie znam słów

spod czarnego kaptura mego opiekuna
spoglądam pustynnym wzrokiem
tak kamiennym
tak kolczastym
wypalonym..

daje z siebie ile mogę, lecz widocznie to za mało...

przepraszam za przeszłość i przyszłość,
dziekuję za miłość.. za wszystko..

nasia1990 : :
maj 11 2005 Przyjaciele :)
Komentarze: 20

Kim jest dla mnie przyjaciel?
Mówiąc najprościej jest kimś, kto pozwala mi być taką,
jaka jestem i nie myśli, że jestem niespełna rozumu.
Ktoś, kto z wyrazu mojej twarzy odczytuje, że potrzebuje porozmawiać o tym,
co się dzieje lub nie w moim życiu. Udziela mi wsparcia bez osądzania.


Przyjaciele są tym w życiu co nadaje mu sens. Dla mnie są oni szczególnie ważni. Bez nich moje życie byłoby uboższe a czasem nawet myślę, że nie miałoby sensu. Wszystkie poniżej wymienione osoby są dla mnie szczególnie ważne. Nikt nie jest lepszy, ale każdy jest inny i ma inne znaczenie dla mnie.
Chciałabym jeszcze powiedzieć, że dla przyjaciół zrobiłabym wiele ponieważ są esencją mojego życia. Bardzo mi pomogli oraz są zawsze ze mną, gdy mam kłopoty czy handrę. Moje życie bez nich byłoby gorsze. Dzięki przyjaciołom odnalazłam wartość samejo siebie. To oni sprawili, że jestem dumna z tego kim jestem i co w życiu osiągnęłam. Myślę, że mogę powiedzieć, że gdyby nie oni to już pewnie tutaj by mnie nie było.

 

Gochta- z Gosią znamy się od podstawówki. Zawsze była przy mnie w trudnych chwilach mojego życia. Wiele razy jej racjonalizm stawiał mnie na ziemi, gdy zbyt wysoko ulatywałam w chmury. Nie wiem czy bez Ciebie udałoby mi się przebrnąć przez to wszystko. Dziękuję Ci Gosiu za to, że jesteś, że czasem krzykniesz na mnie, abym się opamiętała. Tobie zawdzięczam to co mam i to kim dziś jestem. Dodałaś mi odwagi, aby zaakceptować rzeczy, których nie można zmienić. I pozwoliłaś mi odnaleźć piękne strony w tym co dla większości jest błotem. Wiem, że zawsze na Ciebie mogę liczyć i za to Cię kocham.

Piluś- jest wspaniałym factem. Jest pełen sprzeczności w samym sobie, których nie zawsze rozumiem. Głęboki w myślach oraz zawsze pełen energi, którą chciałabym posiadać. Ważna jest dla niego nauka chce mieć dobre oceny i ponieważ jest bardzo uparty - osiągnie to! Pomógł mi wyleczyć mnóstwo moich kompleksów. Ty wiesz jak bardzo mi pomogłeś i jak bardzo mi na Tobie zależy. Szkoda, że nie poznałam go wcześniej. Pomimo, iż do wielu rzeczy podchodzi z "rezerwą" to jest pełen współczucia i zrozumienia.

Mada- Co mogę powiedzieć o Madzie Hmm... Znamy się już kilka ładnych lat od początku 6 klasy podstawówki. Bardzo niezwykła osoba o zmienny nastrojach i z ogromnym zapałem (czasem może trochę słomianym). Generalnie Mada ma złote serce zawsze skore do bezinteresownej pomocy. Zawsze była przy mnie, gdy było mi źle. Człowiek "do rany przyłóż". Często chodzimy na spacery, wiele rozmawiamy. Można by rzec, że znamy się "od podszewki".

Pawełek - króciutko się znamy ale wypada cos o nim wspomnieć. Jest to łobuz [za to go Kocham :*] i śpioszek. Stara sie wszystko odwrócić w żart... bo jak nie moze być lepiej to może być śmieszniej. Chociaż z niektórych tematów nie da sie żartować a wtedy można z nim pogadać ... kiedy ma się kłopot... słuzy dobrą radą :) dziękuje mu za wszystko :*

Karolcia K. -  mimo że dzieli nas 260 km. co umożliwia nam spotkania tylko w wakacje i ferie zimowe jesteśmy sobie bardzo bliskie :). Zawsze pogodna i uśmiechnięta. Jej obecność w moim życiu rozchmurza moje niebo i wpuszcza promienie słońca. Potrafi podzielić się swoim szczęściem z innymi (także ze mną).  

Ju(c)ha - Bardzo wrażliwa osóbka... można z nią popłakać. I tak to już z nią jest, że im bardziej się ją pozna, to tym bardziej się ją lubi. Wspaniale się z nią rozmawia. Wiele już przegadałyśmy [szczególnie nocy na zimowiskQ] i myślę, że ciągle za mało. Na pozór bardzo cicha i spokojna dziewczyna - ale za to z wielkim zrozumieniem, sercem i współczuciem.

Olka- moja siostra... :D a zarazem przyjaciółka mogę z nią pogadać. Praktycznie nic nie jest w stanie ją wyprowadzić z równowagi. Wnosil wiele radości do mojego życia. Zawsze gdy mi smutno ona potrafi dosyć skutecznie poprawić mi nastrój. Czasem najpierw zrobi, a potem pomyśli. Ale to jest właśnie jej urok. Hehe tylko ona nosi po mnie ciuchy [ na innych są zamałe]

Martyna i Ewelina - Hm. Tutaj mam dylemat. Czy jeszcze jestśmy przyjaciółmi? Na pewno był taki okres, że była między nami przyjaźń. Ostatnio się oddaliłyśmy. Ewelina to bardzo niezwykła laska. Jest jak góra lodowa - z początku widać tylko jej wierzchołek. Dopiero, gdy się ją lepiej pozna - widać resztę. Martynka dużo dla mnie zrobiła i pozwoliła zrozumieć pewne rzeczy. Nasze drogi się rozeszły ale chyba nie z mojej winy. Może aż tak bardzo się zmieniła? Ewelina uwielbia roka oraz to co się z nim kojarzy. Czasami chodzi własnymi drogami, a czasem ulega wpływom, aż za bardzo.
Nie wiem jaki jest teraz nasz status, ale byłabym nie fair, gdybym o nich tutaj nie wspomniała.

Kuraki i Konie - Asia, Ania a nawet Justa... z nimi zawsze jest śmiesznie... mimo kłótni między nami [juz jest ok] wniosły w moje życie wiele szczęścia radości i... gwary... :D Asia i Justa mają kota na punkcie kotów... Asia ma Bodzie Justa Bakusia a Ania... Ania ma ślicznego pieska Kesi [<--- jak to sie pisze] i grubego kotka moruska... Pozdrawiam serdecznie "przyjaciółki ze szkolnej ławy" 

Przemek - poznaliśmy sie na gg :] a teraz jesteśmy sobie hmmm [przeznaczeni?!] bliscy i znamy sie na lifie. Mówie na niego pieszczotliwie g***l ale on tego nie lubi :( . Zesfatałam go z madą.... tzn. oni sie tam sami  ale z moją pomocą... jestem ich mamą nasią :) bo oni jak dzieci :P powiedzcie razem "dziękuje mamo" hehe. A tak po za tym.... przemek jest inteligętnym [zdał mature] i przesympatycznym człowiekiem... gra w piłkę nożną... czasem ma wypadki przy pracy... ale wszystko sie mu wybaczy.... - KOCHAMY CIE PRZEMEK!! :*

 

Chcę poruszyć cię,
Chcę ciebie dotknąć, pocałować,
Chce Cię mieć na zawsze,
Chce się tobą opiekować,
Chce byś wciąż na mnie polegał,
Chce być Twoim przyjacielem,
Chce byś kochał mnie do końca,
Czy wymagam za wiele?

nasia1990 : :
maj 08 2005 Dla Pawełka :D :*
Komentarze: 14


To co wam przedstawię, zdarzyło się naprawdę, opowiem o ...ku, który... DANE OSOBOWE SILNIE STRZEŻONE!
Spotykałam Cię najczęściej w pubie za miastem, tak chciałam, żebyś zauważył mnie, ubierałam się sexy-w ciuszki ciasne, byś pocieszył trochę oczy swe. A Ty nie widziałeś mnie, w ogóle nie widziałeś, nie patrzyłeś na mnie wcale, tylko piwo popijałeś (tylko piwo piwo), wtedy chciałam krzyknąć HEJ! (dobra, nie będę się drzeć) Jesteś dla mnie całym światem - słońcem, wiatrem, wodą, latem, a gdy patrzę się na siebie, czuję się jak w niebie...Zobaczyłam Cię kiedyś z moim chłopakiem, więc podeszłam i przywitałam się, on powiedział "Cześć Perełko, siadaj z nami", ja do Ciebie czule uśmiechnęłam się A Ty tego nie widziałeś, w ogóle nie widziałeś, nie patrzyłeś na mnie wcale, tylko piwo popijałeś (tylko piwo piwo) wtedy chciałam krzyknąć HEJ! Jesteś dla mnie całym światem, słońcem, wiatrem, wodą, latem, a gdy patrzę się na Ciebie, czuję się jak w niebie...

Gdy siedzieliśmy w pubie sami, o tak
tylko Ty i ja, tylko Ty i ja
Już nie byłeś tak nieśmiały, o nie, nigdy nie zapomnę, jak spojrzałeś w oczy me i powiedziałeś do mnie słowa te, że:

Śniadania nie jem, bo myślę o Tobie
Obiadu nie jem, bo myślę o Tobie
Kolacji nie jem, bo myślę o Tobie
A w nocy nie śpię, bo chce mi się jeść!

Jesteś dla mnie całym światem, słońcem, wiatrem, wodą, latem, a gdy patrzę się na Ciebie, czuję się jak w niebie...
NO TO BY BYŁO NA TYLE :D

*Patrzymy na siebie i milczymy, czujemy coś pięknego, ale nie mamy odwagi by o tym mówić. Żadne z nas nie wypowie tych słów, które mogłyby wszystko zmienić..

nasia1990 : :